poniedziałek, 29 grudnia 2014

Hania rano śpi w najlepsze nie rozbudza się nawet po pobraniu krwi z palca. Wyniki po „red bullu” trochę lepsze i jeśli będzie wszystko OK, może w środę wrócimy do domu na 2 dni. Energia coraz większa przy obiedzie kroplówka zahacza się o krzesło i igła wyskakuje z porta znowu płacz, ból i przerażenie w oczach Hani - na szczęście to port i kończy się tylko na kolejnym kłuciu.

niedziela, 28 grudnia 2014

Hania budzi się dopiero przed 11. Nie obudziło jej nawet pobieranie krwi, mierzenie ciśnienia. Niestety trzeba zamawiać krew, hemoglobina bardzo niska. Kolejny zastrzyk neupogenu, kolejne łzy i proszenie o pomoc i znowu ta matczyna bezradność – to jest okropne. Pod wieczór rodzice się zmieniają i tata zostanie z nią parę dni. Hania po toczeniu krwi dostaje trochę siły.

sobota, 27 grudnia 2014

Hania jest bardzo słaba. Dostaje neupogen domięśniowo. Zaczęła jeść i pić, a to poprawia jej humor, ale nie na tyle żeby chciała chodzić nie mówiąc o bieganiu. Tak bardzo brakuje mi jej biegania, tej zadymy , którą zawsze robi dookoła siebie. Jest cicha i spokojna, jakby mi ktoś podmienił dziecko. Chce wracać do domu, do swojego łóżka. Cały czas dostaje kroplówki na wzmocnienie, antybiotyki, ale nawet nie chce siedzieć, leży tylko i ogląda bajkę o Jasiu i Małgosi. Przytula się ciągle i co chwilę mówi , mamusiu kocham cie bardzo, a mama wymięka.

piątek, 26 grudnia 2014

Mieliśmy nadzieję, że krótki spacerek poprawi jej nastrój, samopoczucie. Niestety znowu na rączki. Wieczorem ok. 22 Hania dostaje temp. 38 stopni. Dzwonimy do kliniki, co robić i każą nam przyjeżdżać. Dojeżdżamy ok 1. Wyniki są złe, jest zamawiana krew. Hania słabiutka jak nigdy. Dostaje kroplówki, leki i zasypia.

czwartek, 25 grudnia 2014

Hani wyniki lecą w dół. Nie chce jeść, ale już nie zwraca. Dzisiaj przyszli na chwilkę dziadkowie, była radość, ale znowu inna, nie taka jak zawsze. Hania na rączkach u mamy, słabiutka…

środa, 24 grudnia 2014

Wigilia. Nasza w tym roku jest inna, smutniejsza, a przecież jesteśmy razem, ale każde z nas jest już inne. Nasze przygotowania zakłóca Mikołaj, który przychodzi ze wspaniałymi prezentami i daje nam dużo radości. Hania nawet zjadła 5 pierogów z jagodami. Boże dlaczego tak jest, że nasza córeczka tak bardzo cierpi, przecież ona nic nie zrobiła – ciągle się nad tym zastanawiamy. W tym dniu powinniśmy być szczęśliwi, a my nie potrafimy się cieszyć – tylko te łzy…..







piątek, 19 grudnia 2014

Wszyscy są szczęśliwi, że nareszcie razem. Nikomu się nie chce sprzątać przed świętami, cieszymy się chwilą. Mamy choinkę i już zaczyna się robić świątecznie w domu. Niestety Hania nic nie je i zwraca. Nawet ulubione naleśniki jej nie smakują. To są skutki chemii, która zniszczyła jej kubki smakowe.


czwartek, 18 grudnia 2014

Kolejny ciężki dzień naszego Słoneczka. O 7 rano karetka wiezie nas do szpitala na ul. Traugutta i kolejna operacja – tym razem zakładają Hani port. I znowu mama musi ją oddać na blok operacyjny. Hania prosi żeby jej nie oddawać tym panią, że już będzie grzeczna i będzie się słuchać . Jest dużo ciężej wiedząc, że zwraca , źle się czuje i oddaje się Ją na kolejne tortury. Dobrze , że jest tam wiele zakamarków, można się porządnie wypłakać i po kilkunastu minutach z głupią miną wrócić na sale i czekać na Hanusię. Po operacji Hania jest bardzo słaba. Znowu te nieszczęsne wymioty po chemii do których dołożyło się znieczulenie. Doktor musiał ją mocniej pociąć, ma po trzy szwy na szyi i na piersi. Hania jest tak wymęczona, ze zasypia mocna trzymając mamę za rękę. Po trzech godzinach budzą ją kolejne wymioty, nie pomagają też leki. Po 16 wypisują nas ze szpitala. Pan od karetek powiedział, że musimy poczekać do piętnastu minut na karetkę, ale wydłuża się do 50. Hania zwraca w holu szpitala i zasypia na rekach mamy. Po 17 kiedy wracamy już do kliniki Hania znowu zwraca i zasypia. Ok 18 przyjeżdża tata, bo miałyśmy dzisiaj wyjść do domu, ale Pani doktor mówi żebyśmy poczekali do 20 i wtedy zobaczymy jak się będzie Hania czuła. Hania kiedy się obudziła i zobaczyła, że tata po nią przyjechał dostała takiej mocy, że wszyscy są w szoku i pani doktor o 20 wypisuje nas do domu. Hania zasypia w aucie i budzi się dopiero 19 grudnia w domu po 10.

środa, 17 grudnia 2014

Hania dostaje chemie przez wenflon i cierpi bo to pali. Przestaje już jeść i zaczynają się wymioty, mimo , iż dostaje tak dużo leków przeciwwymiotnych. Chemia zaczyna działać. To jest straszne patrzeć jak nasze dziecko cierpi, prosi o pomoc , a my nic nie możemy zrobić oprócz tulenia i okazywaniu jak bardzo ją kochamy.

wtorek, 16 grudnia 2014

Mama przyjeżdża. Ewa wyszła ze szpitala i rodzice robią zamianę. Niestety wieczór już nie był taki fajny. Hania znowu wyrwała broviaka. Mama płacze, a Hania przeprasza. Nawet nie płacze jak pani pielęgniarka nie może znaleźć żyły do założenia wenflonu i obiecuje , ze już będzie grzeczna.


sobota, 13 grudnia 2014

Od dzisiaj Hania rozpoczęła 5 – cio dniowy cykl chemioterapii. Wszyscy mówią, że ta chemia jest mocna i powala – Hania szaleje jak zawsze. Ma tyle energii w sobie, że tylko rowerek pomaga. Niestety po 2 poprzednich cyklach guz nie pomniejszył się prawie wcale i efekt, który założyli lekarze nie nastąpił.






piątek, 12 grudnia 2014

Hania już w szpitalu! Tym razem z tatą, bo mama jest w szpitalu w Lubinie z Ewą siostrą naszej wojowniczki. Nigdy nie jest tak, źle żeby nie mogło być gorzej... Trzymajcie kciuki za Hanię i jej siostrę.
Jutro mała wojowniczka rozpoczyna 5 dniowy cykl chemii.

(05.12. byłam w klinice był Mikołaj!!! Jakby ktoś pytał to Hania jest pieskiem :) )

wtorek, 9 grudnia 2014

Nasza Hanulka wciąż w domu :( niestety nie ma dla niej miejsca w klinice. Od jutra powinna zacząć trzeci cykl chemioterapii.


środa, 3 grudnia 2014

Co nowego u Hani?

20 listopad – dziś przyjechał do Hani tata z siostrą Adą i dla odmiany on dzisiaj przyjął ciosy od Hani

21 listopada - Hania już powoli oczekuje na jutrzejszy przyjazd taty, który ma zabrać ją do domu wręcz nie może się go doczekać. Jest trochę spokojniejsza lub też zmęczona po trzecim dniu w łóżku. Wieczorem pęka worek od kroplówki tzw. płukanki wszystko wylewa się na podłogę i Hania jest wolna. Dzisiaj Hania przeprasza mamę za to że wcześniej ją biła i ewidentnie jest jej przykro z tego powodu.

22 listopada – powrót do domu na kolejne dwa tygodnie.

23 - 28 listopada nie ma jak w domu niestety odporność spada i Hania łapie zapalenie spojówek, wygląda bardzo źle i również źle się czuje. Podajemy Biodacynę i po kilku dniach jest OK. W piątek jesteśmy w klinice na płukaniu browiaka i ściągnięciu szwów, które zaczęły brzydko wyglądać. Hania swój lęk i obawy wyraża poprzez agresję – bez kija nie podchodź ale tłumaczymy jej że nie zostanie w szpitalu i wracamy do domu, dopiero się uspokaja.


W tym miejscu chcemy z całego serca chcemy podziękować wszystkim, którzy pomagają i wspierają nas w walce o zdrowie naszej Hanusi. Dzięki Wam Kochani mamy siłę walczyć bo wiemy, że nie jesteśmy sami. Dziękujemy za wszelkie dobro z Waszej strony i każdą przekazaną złotówkę na leczenie naszej Księżniczki. Wierzymy, że Hania wyzdrowieje, a dobro nam okazane wróci do Was podwójnie.


8 grudnia Hania zaplanowany ma tomograf który pokaże czy zastosowana terapia przynosi efekty i czy guz się pomniejszył - trzymajcie kciuki i módlcie się za Hanię.





Ja od siebie przypominam, że już niedługo rozpoczyna się okres rozliczeniowy i będziecie mogli oddać Hani swój 1%.
A jak to zrobić?