czwartek, 20 listopada 2014

Najnowsze informacje od Hani :)

17 listopada przyszło Hani pożegnać się z siostrami i wyjechać na kolejne dawki trucizny wyniszczającej raka i przy okazji jej organizm. Włosy zostały już trochę skrócone w sobotę aby nie było szoku gdy nie będzie ich już wcale (teraz są i to wszędzie tak masowo wypadają). Po przejściu wszystkich standardowych procedur czekaliśmy na miejsce w sali a Hania swoim zachowaniem zaczęła okazywać swoje niezadowolenie z pobytu w tym miejscu.

18 listopada Hania wybrała się karetką na „wycieczkę” do szpitala na ul. Skłodowskiej (oczywiście była z nią mama). Niestety nie było tam fajnie bo jadąc na blok operacyjny musiały się rozstać, znowu zaczęły się ciężkie chwile - płakała najpierw ona a później mama. Lekarze założyli jej nowy browiak trwało to z 1,5 godziny okazało się że zabezpieczyli go na wszelki wypadek trochę bardziej – przyszywając go do skóry.Hania po narkozie szybko doszła do siebie - silna z niej dziewczynka. Jednakże stres, który skumulowała przez cały dzień wieczorem wyładowała niestety na mamie bijąc ją, szczypiąc i drapiąc.

19 listopada już od samego rana podłączono Hanię pod kroplówkę i zaczęła się kolejna bitwa z paskudnym rakiem. 1 dzień na łóżku minął nieźle ale energia, której Hania nie spożytkowała w ciągu dnia znowu musiała gdzieś ujść i ponownie mama była najbliżej. Tłumaczymy sobie, że dla naszej córeczki musimy znieść wszystko bo to ona w tej całej chorej sytuacji cierpi najbardziej - mimo wszystko mamie jest bardzo ciężko.Hani masowo wypadają włoski (bardzo przykry dla nas widok), dlatego też jak tylko wróci do domu, razem z tatą pobawią się w salon fryzjerski.


Troszkę zdjęć Naszej walecznej dziewczynki:

"Jestem wszędzie!!!"


"I mam tyle siły :)"


"... ale coraz częściej jestem zmęczona i brakuje mi sił"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz