18 listopada Hania wybrała się karetką na „wycieczkę” do szpitala na ul. Skłodowskiej (oczywiście była z nią mama). Niestety nie było tam fajnie bo jadąc na blok operacyjny musiały się rozstać, znowu zaczęły się ciężkie chwile - płakała najpierw ona a później mama. Lekarze założyli jej nowy browiak trwało to z 1,5 godziny okazało się że zabezpieczyli go na wszelki wypadek trochę bardziej – przyszywając go do skóry.Hania po narkozie szybko doszła do siebie - silna z niej dziewczynka. Jednakże stres, który skumulowała przez cały dzień wieczorem wyładowała niestety na mamie bijąc ją, szczypiąc i drapiąc.
19 listopada już od samego rana podłączono Hanię pod kroplówkę i zaczęła się kolejna bitwa z paskudnym rakiem. 1 dzień na łóżku minął nieźle ale energia, której Hania nie spożytkowała w ciągu dnia znowu musiała gdzieś ujść i ponownie mama była najbliżej. Tłumaczymy sobie, że dla naszej córeczki musimy znieść wszystko bo to ona w tej całej chorej sytuacji cierpi najbardziej - mimo wszystko mamie jest bardzo ciężko.Hani masowo wypadają włoski (bardzo przykry dla nas widok), dlatego też jak tylko wróci do domu, razem z tatą pobawią się w salon fryzjerski.
Troszkę zdjęć Naszej walecznej dziewczynki:
"Jestem wszędzie!!!"
"I mam tyle siły :)"
"... ale coraz częściej jestem zmęczona i brakuje mi sił"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz